piątek, 12 lipca 2013

Part 6

Wiedziałam, że już nie wróci, sama nie byłam osobą, która zdecydowałaby się płaszczyć przed Nim i błagać o przebaczenie. Powinnam się czymś zająć, aby jak najszybciej pozbyć się niechcianych obrazów z głowy. Cały czas czułam Jego zapach, który wdzierał się przez nozdrza otumaniając rozum. Zadrżałam zaskoczona, gdy rozdzwonił się telefon. Serce zabiło mi szybciej, z wyświetlacza uśmiechał się do mnie Harry. Być może zbyt szybko odebrałam.-Witaj- ciepły głos otulił moje bębenki. Starając się utrzymać obojętny ton przywitałam się również jednym zdawkowym słowem.-Gemma przyjedzie wieczorem po moje rzeczy- Gemma jest starszą siostrą Harry'ego. Nader skromna, grzeczna i całkowicie naturalna jak cała rodzina Styles'ów. -Wieczorem idę z tatą na kolację- zgodnie z prawdą dzisiejszy wieczór miałam spędzić z ojcem. Przynajmniej jeden raz w tygodniu starał się poświęcić mi choć kilka godzin swojego cennego czasu. -Wróć proszę przed jedenastą. Zależy mi, żeby jak najszybciej zamknąć tę sprawę- a więc teraz nasza relacja była dla Niego „tą sprawą”. -Będę- obiecałam. Po chwili usłyszałam szybkie pożegnanie po czym Harry rozłączył się. Postanowiłam nieco ułatwić Jego siostrze zadanie, do kilku skórzanych walizek nieskładnie wrzuciłam wszystkie męskie ubrania idealnie poskładane w garderobie. Niech je zabiera i wynosi się raz na zawsze!

-Tatku- pocałowałam siwiejącego mężczyznę siedzącego przy stoliku. Uśmiechnął się i wstał obejmując mnie silnymi ramionami. Właśnie podczas tych rzadkich chwil czułam się jak dziecko łaknące ciągłego zainteresowania obojga rodziców. Tymczasem został mi tylko On. Mama odeszła od nas, gdy miałam 13 lat. Zostawiła swojego męża dla żołnierza, tłumacząc, że ten nie ma dla Niej czasu. Walczyła o mnie jak lwica, chcąc przejąć całkowitą kontrolę nad moim życiem. Ojciec stawiając na równe nogi całą rzeszę ludzi skutecznie i szybko dostał pełne prawo opieki nade mną, natomiast mamę zostawił bez grosza, gdy sąd orzekł rozwód z Jej winy. Pamiętam, że nie uroniłam ani jednej łzy, gdy zniknęła z naszego życia. Nie czułam żalu, nigdy nie zastanawiałam się co może się z Nią dziać po tylu latach. -Zamówiłem dla Ciebie wołowinę Kobe- głos miał dziwnie niespokojny. -Wszystko w porządku? Brzmisz jakby coś się stało- czasami czułam się odpowiedzialna za tego podstarzałego mężczyznę. Mieliśmy tylko siebie. -Nic specjalnego kochanie. Powiedz co u Ciebie- sięgnął po kieliszek wina oczekując na konkretną relację. Pytał o Harry'ego. Nigdy nie ukrywał, że za Nim przepadał. Snuł plany, że kiedyś wspólnie odziedziczymy po Nim wszystkie interesy godnie Go zastępując. Za chwilę miałam położyć Jego wszelkie plany. -Rozstaliśmy się- bardzo chciałam rozwinąć to stwierdzenie, ale nie wiedziałam w jaki sposób to przedstawić. -Jesteśmy przyjaciółmi- skłamałam, nie chciałam drążyć tego tematu. Sięgnęłam po sztućce i odkroiłam kawałek mięsa. Milczeliśmy dłuższą chwilę jedząc w milczeniu. -Chciałbym przepisać na Ciebie mieszkanie. Jesteś już dość dorosła- tym razem to ja byłam zaskoczona. Od zawsze tłumaczono mi, że bezpieczniej jest gdy wszystkie dokumenty podpisuje ojciec. Nie musiałam martwić się o czynsz, zakupy czy przegląd wozu. Przetarłam delikatnie usta serwetką. Coś wisiało w powietrzu, czułam to, jednak wiedziałam, że nie uzyskam odpowiedzi na pytania, które chciałam zadać. -Umówiłem nas z moim adwokatem jutro wieczór- skinęłam jedynie głową. Dzwoniliśmy do Niego tylko wtedy, gdy sprawa była naprawdę poważna, wiedziałam już, że przepisanie mieszkania jest tylko częścią jakiejś grubszej sprawy. Dochodziła jedenasta, chwilę tłumaczyłam dlaczego muszę wracać wcześniej niż zwykle. Pożegnałam ojca pozostawiając Go samego z męczącymi troskami.

Gemma krążyła po mieszkaniu zbierając drobiazgi pozostawione przez Harry'ego. Był z Nią Louis. Nie zamieniłam z Nimi ani jednego słowa odkąd przekroczyli próg mieszkania. -Jak się trzymasz?- chłopak stał po drugiej stronie salonu zasuwając zamek jednej z walizek. -Daruj sobie wymuszoną troskę.- upiłam łyk whiskey i odstawiłam szklankę na przezroczysty blat stołu. Sięgnęłam po naszykowane wcześniej zdjęcie zrobione w Paryżu. Harry obejmował mnie jakby bojąc się, że za chwilę ucieknę. Dlaczego wcześniej nie dostrzegłam jak bardzo Mu na mnie zależy i jak szczere są Jego intencje i uczucia. Być może gdybyśmy mieli szansę porozmawiać wcześniej bylibyśmy naprawdę szczęśliwi. - Zabierz to- zbliżyłam się do Louis'a i wcisnęłam Mu w dłoń ramkę. -Jeśli chciałabyś pogadać, chętnie Cię wysłucham- Jego obecność działała mi na nerwy, nie musiał podsycać mojej niechęci. -Słuchaj Lou nie mam zamiaru wylewać na Twoje barki swoich żalów, wszystko jest w najlepszym porządku. A teraz z łaski swej zabierz rzeczy Hazzy z sypialni, mam dziś gościa, będzie nam potrzebne łóżko- kolejne łgarstwo. Podniosłam głos w akcie desperacji chcąc, aby wreszcie dał mi spokój. -To chyba wszystko- Gemma pojawiła się z małą walizką na kółkach i postawiła ja obok pozostałych. -Pozdrów więc Zayn'a- Tomlinson rzucił mi dość pogardliwe spojrzenie, prawdopodobnie ostatnie. Miałam szczerą nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.

Obudziłam się w środku nocy czując jak po moim policzku spływa samotna łza bezsilności.

środa, 3 lipca 2013

Part 5

Pierścionek prezentował się wspaniale. Dopiero dziś, w pełnym świetle miałam okazję lepiej mu się przyjrzeć. Poranne programy śniadaniowe spekulowały już na temat naszym zaręczyn, nowa ozdoba mojej dłoni rzucała się w oczy. -Mam coś do załatwienia- sięgnęłam po torebkę leżącą na sofie przy siedzącym Styles'ie. Zamruczał dając znak, że informacja do Niego dotarła i przyjął ją do wiadomości. Zostawiłam Go samego i udałam się na parking. Nieopodal wejścia dostrzegłam limonkowo zielone Porsche 911 GT3, którym jeździła Hannah. Nie chciałam się spóźnić na umówioną wizytę u Alexandra de Paris. Był paryskim dyktatorem fryzur, jednym z moich ulubionych. Wspólnie ustaliliśmy, że skrócimy moje długie kasztanowe włosy rozświetlając je niewielką ilością jaśniejszych refleksów. Bez strachu oddałam się w Jego ręce popijając romano. Efekt końcowy był zaskakująco dobry, moja twarz wyglądała promiennie i świeżo. -Merci- dygnęłam i pożegnałam Alexandra życząc udanej podróży do Paryża. Odprowadził mnie do wyjścia zachwycając się swoimi dokonaniami. Ulice Londynu zaścielał deszcz, który nie ustępował od samego rana. Dochodziła piętnasta, postanowiłam zamówić klasyczny obiad z dostawą do mieszkania, nie miałam ochoty po raz kolejny jeść samotnie wśród tłumów rozwrzeszczanych ludzi. Nurtowała mnie moja przyszłość. Wiedziałam, że teraz, kiedy informacja o naszych zaręczynach obiegnie świat, wszyscy zaczną naciskać na ceremonię. Biała suknia, smoking, piękna muzyka... czy to wszystko było dla mnie? Harry chyba sam nie spodziewał się, że w tak młodym wieku możemy się pobrać. Jedno wiedziałam na pewno – nie chciałam być żoną Styles'a. Nie oszukujmy się – nie chciałam być niczyją żoną.

Przeciągnęłam kartę magnetyczną przez czytnik i weszłam do mieszkania. Panowała tu idealna cisza. Rzuciłam żakiet na fotel. W drodze do kuchni usłyszałam ciche westchnięcie dochodzące z sypialni. Czyżby Harry postanowił dzisiejszy dzień spędzić w domu? Może źle się czuje? Rozczulona wizją moje mężczyzny, zakatarzonego i całkiem bezbronnego pchnęłam drzwi. To co zobaczyłam, wywołało we mnie burzę pełną grzmotów i błyskawic. Nie myliłam się – Porsche, które widziałam rano faktycznie należało do Hannah. W tej chwili całkiem naga siedziała na moim narzeczonym, podczas gdy On zagryzając dolną wargę obmacywał Jej ciało. Kilka sekund zajęło im spostrzeżenie, że nie są sami. Styles pchnął dziewczynę na bok, a sam okrył się kołdrą. Cierpliwie znosiłam wszystko, ale na litość boską Hannah?! Zaręczyliśmy się wczoraj, tymczasem już dziś śpi z moja najlepszą przyjaciółką w naszym łóżku! -Ładna fryzura- Jego głos zadrżał. Miał pojęcie, że tym razem przesadził przekraczając granicę rozsądku. -Spieprzaj z mojego mieszkania- zwróciłam się do dziewczyny przyglądając się jak w popłochu wkłada majtki i zbiera swoje rzeczy. Harry wstał, widok Jego nagiego ciała tym razem podziałał na mnie jak płachta na byka. Wyciągnął w moją stronę ramiona zmuszając mnie tym samym do cofnięcia się kilka kroków w tył. -Powiem to ostatni raz: wynoś się - patrzyłam w Jego zielone oczy, czując jak moje zachodzą mgłą. Po raz ostatni płakałam w czwartej klasie, gdy w głównej roli szkolnego przedstawienia, którą chciałam dostać, obsadzili Dorie Farfaix. Wyraz twarzy chłopaka zmienił się na całkowicie pogardliwy. -Dokładnie nad tym samym zastanawiałem się, gdy dotarła do mnie wieść, że sypiasz z Malikiem- punk dla Ciebie Styles. Moja lekkomyślność w końcu ujrzała światło dzienne. -Chciałeś mi zrobić na złość?- kąciki moich ust uniosły się nieznacznie ku górze, jakbyśmy grali w jakąś zabawną grę. -Chciałem Ci pokazać w jak brutalny sposób można skrzywdzić osobę, która Cię kocha- zdobył maksymalną ilość punktów. Pobił rekord świat wyznając mi miłość. Samotna łza spłynęła po moim policzku. -Powiedz Chelsea zechciałabyś mnie, gdybym przynosił Ci kwiaty i co dzień zapewniał o swojej miłości?- miał rację, nie chciałam wiązać się z ckliwym romantykiem, którego życie kręciłoby się tylko wokół mojej osoby. Spuściłam wzrok, nie chcąc, żeby widział jak winna w tej chwili się czuję. -Grałem w Twoją chorą zabawę od samego początku bo wiedziałem, że jest w Tobie coś wyjątkowego. Myliłem się, jesteś nic nie znaczącym, pustym, rozwiązłym dzieckiem- ciągnął, a moje serce wyrywało się z piersi. Nie odezwałam się, gdy zakładał spodnie. Stałam w jednej pozycji skupiając się na powstrzymaniu potoku łez, który chciał się uwolnić i zalać moje policzki. Co do jednego się nie myliłam, zawsze tańczył jak Mu zagrałam co sprawiało, że tak naprawdę nie znałam Harrego Styles'a. Nim się zorientowałam stał w pełni ubrany z niewielką torbą przewieszoną przez ramię. -Przyślę kogoś po resztę moich rzeczy- stał bardzo blisko mnie, czułam ciepło, które od Niego biło. Marzyłam o tym by przytulił mnie zabierając cały ból, którym sama się obdarzyłam. -Hazz- weszłam do salonu, gdy odkładał klucz i kartę na szafkę. Powinnam powiedzieć Mu, że Go kocham, zapewnić, że ma rację i jest mężczyzną mojego życia. Nie zrobiłam tego. -Żegnaj- kiwnęłam głową pozwalając opuścić Mu moje życie na zawsze.


Czy to nie absurdalne, że wspomnienia o dobrych czasach o wiele częściej doprowadzają do łez niż wspomnienia o tych złych?

wtorek, 2 lipca 2013

Part 4

Po omacku odnalazłam ramię Harry'ego i wtuliłam się w nie. Dołączył do mnie niecałą godzinę temu, gdy pierwsze promienie słoneczne zaczęły wdzierać się do naszej sypialni. Otworzyłam oczy i przyglądałam się Jego spokojnej twarzy, która w tej chwili najbardziej przypominała twarz mężczyzny którego mogłabym pokochać. Czasem przywodził na myśl dziecko, którym trzeba się zaopiekować. Przykryłam Go szczelniej kołdrą pozostawiając jednocześnie ciepły pocałunek na Jego schłodzonym czole. Orzeźwiający prysznic postawił mnie na nogi. Wracając do sypialni dostrzegłam Blackberry Styles'a. Palce zaczęły mnie niebezpiecznie świerzbić, aby tylko zerknąć z kim koresponduje i kto do Niego telefonuje. Podeszłam bliżej i wzięłam telefon do ręki. Harry westchnął ciężko, a ja zamarłam z Jego połyskliwą czarną zabaweczką ściśniętą w dłoni. Przewrócił się na prawy bok, czym prędzej odłożyłam obiekt mojej pokusy na nocną szafkę ganiąc się w myślach za to co chciałam zrobić. Do tej pory nie interesowała mnie zawartość Jego skrzynki odbiorczej, tymczasem odczuwałam nieodpartą chęć zagłębienia się nieco bardziej w Jego życie towarzyskie. Te wszystkie otaczające Go zdziry na pewno pisały do Niego słodkie wyznania, byłam pewna, że trafiłoby się również kilka zdjęć w pełnym negliżu. Harry podczas tras koncertowych lubił czasem brać pod opiekę którąś z rozhisteryzowanych fanek, zostawiając Jej na pamiątkę wspomnienie upojnego wieczoru. Prasa rozpisywała się na temat idealizmu, który panował w naszym związku. Jakże się mylili. Przeszłam do salonu chcąc uciec od chęci szpiegowania Styles'a. Zastałam tam śpiącego Tomlinson'a, nie omieszkałam więc całkowicie niechcący zrzucić na marmurową posadzkę metalową figurkę łabędzia. Chłopak zerwał się z kanapy i zatrzymał na mnie wzrok. Jego oczy przypominały dwie wąskie szparki, a usta były lekko rozchylone. Cholera, wyglądał naprawdę uroczo! -Wybacz, zapomniałam, że tu jesteś- rzuciłam podnosząc przedmiot z ziemi. Okrył się szczelniej kocem, było chłodno, klimatyzacja musiała być mocno skręcona. Pilotem leżącym na stole ustawiłam optymalną temperaturę. -Za chwilę będzie cieplej- posłałam w Jego stronę lekko rozżalone spojrzenie widząc jak cały dygota pod cienką warstwą materiału. -Dzięki- zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. To pewnie niewyspanie, wyrzuty sumienia to nie moja bajka!

-Powinniśmy porozmawiać- Harry ukrył moją dłoń pod swoją. Zajmowaliśmy jeden ze stolików w Golders Green. Przeważnie stołowaliśmy się na mieście osobno, wspólne kolacje były wyjątkiem. Do tej pory milczeliśmy, każdy pochłonięty swoimi myślami i zamówioną pozycją z menu, dlatego Jego uwaga tym bardziej mnie zdziwiła. O czym mieliśmy rozmawiać? Nie mieliśmy wspólnych tematów. Nie miałam najmniejszej ochoty słuchać o Jego zespole, nowych utworach czy kolejnych koncertach i wywiadach. Rzuciłam Mu więc pytające spojrzenie. -Nasza gwiazda powoli przygasa pomyślałem, że moglibyśmy zrobić coś co podgrzałoby trochę atmosferę wokół nas- uśmiech na Jego twarzy rozpromienił cały lokal. Musiałam się z Nim zgodzić, ostatnimi czasy rzadko pojawialiśmy się w kolorowej prasie. Nie do końca wiedziałam jednak czy chodzi Mu o nas czy o One Direction. -Co masz na myśli?- nadal byłam obojętna. Nasze relacje planowane były z wyprzedzeniem. Zabrał rękę i podsunął w moją stronę niewielkie czarne pudełeczko, delikatnie podniósł wieczko, a moim oczom ukazał się pierścionek z białego złota z delikatnym brylancikiem. Tak, Harry Styles właśnie dość nieudolnie mi się oświadczył. Nawet jeśli był to jedynie chwyt reklamowy, wiedziałam, że mam Go w garści. Mimo wszystkiego, co działo się dookoła nas byliśmy sobie przeznaczeni w taki czy inny sposób. On również doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wyciągnęłam w Jego stronę rękę i pozwoliłam ozdobić palec błyskotką. Czy to ważne, że miałam niespełna 20 lat? Długo patrzeliśmy sobie w oczy. -Uczcimy to w mieszkaniu- moje myśli pochłaniało teraz tylko Jego ciało, którego pragnęłam najbardziej na świecie. Wsiadając do samochodu czułam, że napięcie między nami staję się nie do wytrzymania. W ciszy mijaliśmy kolejne skrzyżowania. -Zjedź tu- mój ton był zbyt rozkazujący, mimo to Harry zjechał na parking, który był całkowicie zatopiony w ciemności. Gdy tylko zatrzymał pojazd odpięłam pas i weszłam na Jego kolana. -Hazz- wyszeptałam bawiąc się Jego włosami. Uniósł mnie nieco ku górze jednocześnie rozpinając zamek błyskawiczny sukienki. -Jesteś naprawdę niezdyscyplinowana- Jego usta wtopiły się w skórę na mojej szyi. -Nie chciałbyś wiedzieć jak bardzo-wyszeptałam całkowicie się Mu poddając.


Ruszył z piskiem opon. Włączył się do ruchu, gdy zasuwałam zamek czerwonej sukienki.