-Powinnam wracać- poprawiłam zagiętą
fałdę dopiero co założonej sukni. Zayn podniósł się
przykrywając kołdrą dolne partie ciała. Minęły trzy godziny
odkąd opuściliśmy bankiet. Mieszkanie chłopaka mieściło się w
samym sercu Londynu, zaledwie kila przecznic od mojego. -And you're
just a beautiful mistake- zaintonował przyglądając się moim
ruchom. Sięgnęłam po torebkę i ostrożnie usiadłam na brzegu
łóżka wpatrując się w czarne źrenice. -Nie bądź ckliwy-
opuszkiem palca przejechałam po Jego klatce piersiowej. Przyciągnął
mnie do siebie zapewne pragnąc zatrzymać jak najdłużej.
Pozwoliłam Mu błądzić dłonią po moim ciele jeszcze przez
chwilę. -W jak wielki szał wpadłby Hazza gdyby się o nas
dowiedział?- wplątał dłoń w moje zmierzwione włosy. Właściwie
nigdy się nad tym nie zastanawiałam, widywałam się z Zayn'em
kiedy tylko naszła mnie na to ochota, nie przyjmowałam do
wiadomości tego, że ta informacja mogłaby dotrzeć do Styles'a.
-On sam ma wiele kobiet- mój głos był całkowicie obojętny co
jest najlepszym dowodem na to, że do wszystkiego można się
przyzwyczaić. -Ale nie sypia z Twoją przyjaciółką- miał rację.
Harry nigdy nie uwiódłby żadnej z moich bliższych koleżanek,
przyjaźń była dla Niego czymś naprawdę ważnym i cennym. -Nie
masz skrupułów- poczułam jak moje ciało pragnie dotyku mulata.
Jego zaczepny uśmiech działał na mnie obezwładniająco. -Tak
szczerze Chels, po co z Nim jesteś?- tym pytaniem całkowicie zepsuł
ekscytujące napięcie, które znów utworzyło się między nami. Po
co byłam z Harrym Styles'em? Nie mam bladego pojęcia, po prostu tak
ułożyło się moje życie. Młody, przystojny, inteligentny i
zabawny. Jego hipnotyzujące spojrzenie i maniery, których nie
powstydziłaby się rodzina królewska. Pasowaliśmy do siebie,
byliśmy tacy sami. -Zadajesz zbyt wiele pytań mój piękny-
pocałowałam Go tym samym się żegnając. Dochodziła trzecia, nie
mogłam pozwolić sobie na przedłużenie tego spotkania choćby o
minutę. Zostawiłam Zayn'a samego posyłając Mu ostatnie, urocze
spojrzenie podczas zamykania drzwi. Noc była chłodna, ulice
całkowicie puste, moje myśli krążyły wokół Harry'ego. Rzadko
myślałam o nas w kategoriach naprawdę poważnego związku, któremu
przewodzi wielka miłość. Nie jestem osobą, która angażuje się
w relacje z innymi ludźmi. Ojciec nauczył mnie dystansu do osób z
którymi posiadałam bardziej zażyłe kontakty, nigdy nie
rozpatrywałam, że może być inaczej. Być może naprawdę kochałam
Harrego, ale nie do końca wiedziałam jak rozpoznać to uczucie.
Prawdopodobnie wymagało ono większej uwagi, moja natomiast
rozpraszała się pomiędzy tysiące innych, błahych spraw. Kierowca
zatrzymał się przed wejściem do kompleksu. Nie podziękowałam,
nigdy tego nie robiłam.
Leżałam całkiem przytomna wyczekując
na znajome kliknięcie zamka w drzwiach. W końcu usłyszałam jak
wchodzi do środka, oprócz Niego był ktoś jeszcze. Nie odważyłby
się przyprowadzić do naszego mieszkania jednej z tych napalonych,
długonogich niewiast. Podniosłam się nieznacznie, żeby dokładniej
widzieć wejście. Pojawił się bajecznie uśmiechnięty, w pomiętej
marynarce. Zaraz za Nim dostrzegłam Louis'a. Nie po raz pierwszy
wracali razem, jakby chcąc przedłużyć swój udany wieczór.
-Witaj- Tomlinson zatoczył się nieznacznie, a ja szczelniej
przykryłam kołdrą, chcąc zakryć zwiewną, prawie prześwitującą
koszulę nocną. -Mogłeś mnie uprzedzić- w moim głosie słychać
było mocny wyrzut. -Nie chciałem Cię budzić- Hazza pochylił się
nade mną chcąc złożyć na ustach pocałunek. Odwróciłam głowę
nadstawiając policzek. Pachniał damskimi perfumami od Dior'a.
Budzić! Ty kretynie, bawiłam się równie dobrze jak Wy!
-Obiecałam, że będę na Ciebie czekać- nie mając dłużej ochoty
udawać skrępowanej wstałam pozwalając Louis'owi przez chwilę
podziwiać moje prawie nagie ciało. Okryłam się jedwabnym
szlafrokiem i swoje kroki skierowałam na taras. Odpaliłam jednego z
leżących na szklanym stole waniliowego Djarum'a. -Nie powinnaś
palić. Kobiecie nie przystoi- Louis pojawiał się zawsze w
momencie, kiedy chciałam być sama. Mówił do mnie, choć wiedział,
że kompletnie nie interesuje mnie co ma do powiedzenia. -Mogłabyś
chociaż udawać, że mnie tolerujesz. Jestem kumplem Twojego faceta
Chelsea- wsadził ręce do kieszeni i zaczął bujać się na piętach
niczym dzieciak. Stał przy moim boku niespełna półtorej minuty, a
już miałam dość Jego piskliwego głosu i zapachu Guilty od
Gucciego, który swoją drogą zwalał z nóg. -Nawet nie wiesz jak
miło potrafię spędzać czas z przyjaciółmi Hazzy- odwróciłam
się w Jego stronę. Był ode mnie wyższy może o 10 centymetrów,
więc musiałam unieść nieco brodę, żeby lepiej widzieć Jego
niebieskie tęczówki. -Masz ładne usta- słucham? Czy ja się
przesłyszałam? Louis Tomlinson skierował w moją stronę
komplement. Mój ironiczny śmiech rozdarł ciszę, która zapadła
po Jego słowach. -Za komplementy się dziękuje- pouczył mnie. -Nie
przyjmuję komplementów od ludzi w czerwonych spodniach- jeden zero
dla mnie Lou. Zostawiając niedopalonego papierosa w popielniczce
wróciłam do ciepłego pomieszczenia, gdzie pośrodku w samych
bokserkach stał Hazza. Po Jego ciele spływały pojedyncze krople
wody. -Dziś mnie nie wyrzucisz?- spiorunował mnie wzrokiem
powodując, że moje ciało zapłonęło. Przyciągnął mnie do
siebie zaciskając palce na moim udzie ukrytym pod delikatnym
materiałem. -Wynoś się- syknęłam uśmiechając się figlarnie.
Musiałam to przyznać, nikt nie działał na mnie tak jak Harry
Styles. Potrafił sprawić, że w przeciągu sekundy stawałam się
całkowicie uległa. Całował mnie długo i namiętnie, pozwolił mi
zapomnieć, że nieopodal nas stoi Louis. Drażnił mnie, doskonale
wiedział, że nie posunę się zbyt daleko. -Tommo napijemy się w
salonie- skinął na kolegę. Louis rzucił mi jeszcze jedno
powłóczyste spojrzenie i zaraz za Harrym opuścił naszą
sypialnię.
Słyszałam ich głośne śmiechy
dopóty nie zaczęło świtać.