czwartek, 27 czerwca 2013

Part 1

Wrzuciłam sportową torbę do bagażnika białego Range Rover'a. Jeśli mowa o samochodach model Evoque jest moim faworytem, dlatego właśnie nim najchętniej pokonuję kolejne kilometry zatłoczonymi ulicami Londynu. Zasiadłszy za kierownicą zorientowałam się, że nie oddałam do podbicia karty. Na siłowni bywałam dwa, czasem trzy razy w tygodniu i wylewając siódme poty utrzymywałam idealną sylwetkę. Gratis mogłam patrzeć na naprawdę męskie, spocone,umięśnione ciała do woli. Jeszcze się nie przedstawiłam – Chelsea Ann Shelley. Stała bywalczyni najbardziej prestiżowych imprez na świecie. Zastanawiacie się czym się wkupiłam w łaski show biznesu? Otóż nie jestem modelką, mimo że moje ciało jest proporcjonalnie idealne. Nie wystąpiłam w ani jednym filmie, nie nagrałam żadnego kasowego przeboju ani nie napisałam książki. Jestem Shelley – mój tato ma w posiadaniu całe wyspy, mnóstwo lokali i ludzi. Odkąd uzyskałam pełne prawo do zarządzania własnym kontem bankowym nie oszczędzam na niczym. Nie oceniajcie mnie pochopnie. Owszem, kocham życie w przepychu ale nie robi to ze mnie głupiej dziewczynki. Jeśli los sprawił, że urodziłam się w tej właśnie rodzinie dlaczego miałabym tego nie wykorzystać prawda?
Wcisnęłam pedał gazu dzięki czemu załapałam się na „późne zielone”. Ktoś z prawej strony nacisnął klakson, co kompletnie mnie nie obeszło. Pędziłam dalej słuchając wielbionego przeze mnie Ed'a Sheeran'a. Ostatnie dźwięki ballady rozbrzmiały, kiedy zgasiłam silnik na poziomowym parkingu apartamentowca. Kwadrans po dwudziestej, więc jestem wcześniej. Rzadko zdarzało się, żebym odświeżała się dopiero w domu. Schodami weszłam na parter.
-Niestor- kiwnęłam głową do stojącego za recepcyjną ladą młodzieńca. Pochodził z Rosji, Jego akcent drażnił uszy jeszcze długi czas po odbytej rozmowie. Podałam Mu swoje szorty i bokserkę, powinnam jak każdy inny mieszkaniec One Hyde Park wrzucić je do odpowiedniej przegródki przy pralni, ale zawsze szkoda było mi czasu, aby pokonać odcinek prowadzący do drugiego, mniejszego budynku kompleksu. Chłopak chyba już zdążył się przyzwyczaić do moich manier. Tak, jestem zmanierowana, każdy kto mnie zna powtarza mi to bez ustanku, prawie do znudzenia. Mimo uszu puściłam Jego życzenia miłego wieczoru, smacznego i co tam jeszcze. Marzyłam o prysznicu i lampce czerwonego Cheval Blanc. Od progu przywitał mnie zapach znajomych perfum. Z holu przeszłam do salonu, gdzie panowała grobowa wręcz cisza. Zajrzałam więc do sypialni, przed lustrem stał On – wspaniałe ciało, kręcone włosy w lekkim nieładzie, bożyszcze milionów. Harry Styles wydawać się mógł idealny. Przyglądałam się w milczeniu jak zakłada czarne rurki pozwalając wspomnieniom na chwilę zawładnąć moim umysłem. Poznaliśmy się półtora roku temu na after party jednej z większych fet MTV. Od razu wiedziałam, że będzie mój, zawsze dostawałam to czego pragnęłam. Zamieszkaliśmy razem po pół roku ukradkowych randek i schadzek w podrzędnych hotelach, wywołując tym samym „bum” we wszystkich środkach masowego przekazu. Po dwunastu miesiącach wspólnego dzielenia rachunków i łóżka nadal nie mogę stwierdzić, że Go kocham. Darzę Go jakimiś ochłapami uczuć, mimo że zdradza mnie przy każdej sposobności po czym wraca i bez wyrzutów sumienia dotyka mnie jakbym była Jego najcenniejszym skarbem. Taki właśnie jest Harry, ale i ja nie jestem idealna. Jesteśmy typową medialną parą, kochaną przez paparazzich.
-Wychodzisz?-usiadłam na brzegu wielkiego łóżka dając Mu do zrozumienia, że od dłuższego czasu Go obserwuję. Przeczesał dłonią włosy i odrzucił niesforne loki odrobinę na bok. -Skarbie- zbliżył się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Lubiłam Jego usta, były miękkie i zawsze słodkie. Pchnął mnie lekko sprawiając, że moje ciało opadło na brązową pościel. Dość mocno złapał moje nadgarstki, a Jego usta musnęły szyję. Znał mnie już dość dobrze, wiedział, że nic nie rozbudza we mnie ognia tak jak pocałunki właśnie w tym miejscu. Moim ciałem targnęło podniecenie w chwili, gdy zadzwonił telefon Styles'a. Odrobinę pokracznie zszedł ze mnie wygładzając zieloną koszulę. -Nie czekaj na mnie- schował swój Blackberry do kieszeni i wyszedł zostawiając po sobie jedynie mrowienie na mojej skórze. Znałam ten scenariusz. Wróci nad ranem odurzony alkoholem, pachnący tanimi, damskimi perfumami i kładąc się przy moim boku wybełkoce jak bardzo mnie kocha i jaką jestem piękną kobietą. Nie interesowałam się tym gdzie i z kim się spotyka. Był przystojnym mężczyzną, moim mężczyzną. Z jakąkolwiek kobietą sypiał zawsze wracał do mnie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, uwielbiałam się sobie przyglądać, gdy moja twarz była całkiem wolna od jakichkolwiek kosmetyków. Odkręciłam wodę i weszłam do kabiny pozwalając aby chłodny strumień wody obmył moje nagie ciało. Spędziłabym tak najbliższe pół godziny, gdyby nie odezwał się mój telefon. Niedbale owinęłam ręcznik wokół talii. „Fabric o północy? XOXO”. Hannah była moją przyjaciółką, jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć z najgorszych lęków i największych pragnień. Nie odpisałam, dobrze wiedziała, że nie przepuszczę okazji pokazania się w najbardziej ekskluzywnym i kultowym klubie Londynu. Czarna, obcisła sukienka z białymi wstawkami wydawała się być idealną na ten wieczór. Sporo czasu poświęciłam na makijaż, chciałam wyglądać perfekcyjnie w każdym calu. Kilka razy spryskałam się ulubioną nutą zapachową. Spodziewałam się być na Charterhouse jeszcze przed północą.

Bez zbędnych grzeczności otwarto przede mną bramkę i po raz kolejny mogłam uśmiechnąć się zjadliwie do tłumu próbującego dostać się do środka. Przywitałam się z kilkoma znajomymi osobami, których imion nie pamiętałam. Z daleka dostrzegłam kruczoczarne włosy Hannah, ku mojemu zaskoczeniu prężyła się eksponując swoje wdzięki przed Zayn'em Malikiem – przyjacielem Styles'a. Kilka kolejnych kroków utwierdziło mnie w przekonaniu, że lepszą opcją było spędzenie tego wieczoru na tarasie z butelką wina. Harry bez oporów, namiętnie obdarzał pocałunkami rudowłosą kobietę. Po raz pierwszy na własne oczy widziałam Go z inną. Wydawało mi się, że cała ta scena jest jednym z tych gorszych snów, które miewałam dość często. -Spójrz na mnie. Spójrz!- powtarzałam w myślach niczym mantrę. -Spójrz sukinsynu!- poczułam satysfakcję, gdy Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Uśmiechnął się uroczo bawiąc się lokami swojej towarzyszki. Jego dłoń zatrzymała się na Jej udzie. Mój widok nie przeszkadzał Mu zajmować się tą zdzirowatą lalą. Pewnie kręcąc biodrami ruszyłam przed siebie. Nachyliłam się nad Styles'em całkowicie ignorując Jego uroczą partnerkę. -Mógłbyś być odrobinę bardziej dyskretny- prawie zamruczałam. Tym razem Jego uśmiech na mnie nie zadziałał. -Nie chcę Cię więcej widzieć w moim mieszkaniu.- pocałowałam słodko Jego gładki policzek wprawiając w zakłopotanie rudowłosą. Uśmiech na mojej twarzy był na tyle wymuszony, że zaczynał sprawiać ból.


Noc była ciepła, założyłam zwiewną koszulę nocną, tę którą On lubił najbardziej. Odurzona alkoholem zamknęłam oczy wiedząc, że rano zastanę Go obok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz