Wrzuciłam sportową torbę do
bagażnika białego Range Rover'a. Jeśli mowa o samochodach model
Evoque jest moim faworytem, dlatego właśnie nim najchętniej
pokonuję kolejne kilometry zatłoczonymi ulicami Londynu. Zasiadłszy
za kierownicą zorientowałam się, że nie oddałam do podbicia
karty. Na siłowni bywałam dwa, czasem trzy razy w tygodniu i
wylewając siódme poty utrzymywałam idealną sylwetkę. Gratis
mogłam patrzeć na naprawdę męskie, spocone,umięśnione ciała do
woli. Jeszcze się nie przedstawiłam – Chelsea Ann Shelley. Stała
bywalczyni najbardziej prestiżowych imprez na świecie.
Zastanawiacie się czym się wkupiłam w łaski show biznesu? Otóż
nie jestem modelką, mimo że moje ciało jest proporcjonalnie
idealne. Nie wystąpiłam w ani jednym filmie, nie nagrałam żadnego
kasowego przeboju ani nie napisałam książki. Jestem Shelley –
mój tato ma w posiadaniu całe wyspy, mnóstwo lokali i ludzi. Odkąd
uzyskałam pełne prawo do zarządzania własnym kontem bankowym nie
oszczędzam na niczym. Nie oceniajcie mnie pochopnie. Owszem, kocham
życie w przepychu ale nie robi to ze mnie głupiej dziewczynki.
Jeśli los sprawił, że urodziłam się w tej właśnie rodzinie
dlaczego miałabym tego nie wykorzystać prawda?
Wcisnęłam pedał gazu dzięki czemu
załapałam się na „późne zielone”. Ktoś z prawej strony
nacisnął klakson, co kompletnie mnie nie obeszło. Pędziłam dalej
słuchając wielbionego przeze mnie Ed'a Sheeran'a. Ostatnie dźwięki
ballady rozbrzmiały, kiedy zgasiłam silnik na poziomowym parkingu
apartamentowca. Kwadrans po dwudziestej, więc jestem wcześniej.
Rzadko zdarzało się, żebym odświeżała się dopiero w domu.
Schodami weszłam na parter.
-Niestor- kiwnęłam głową do
stojącego za recepcyjną ladą młodzieńca. Pochodził z Rosji,
Jego akcent drażnił uszy jeszcze długi czas po odbytej rozmowie.
Podałam Mu swoje szorty i bokserkę, powinnam jak każdy inny
mieszkaniec One Hyde Park wrzucić je do odpowiedniej przegródki
przy pralni, ale zawsze szkoda było mi czasu, aby pokonać odcinek
prowadzący do drugiego, mniejszego budynku kompleksu. Chłopak chyba
już zdążył się przyzwyczaić do moich manier. Tak, jestem
zmanierowana, każdy kto mnie zna powtarza mi to bez ustanku, prawie
do znudzenia. Mimo uszu puściłam Jego życzenia miłego wieczoru,
smacznego i co tam jeszcze. Marzyłam o prysznicu i lampce czerwonego
Cheval Blanc. Od progu przywitał mnie zapach znajomych perfum. Z
holu przeszłam do salonu, gdzie panowała grobowa wręcz cisza.
Zajrzałam więc do sypialni, przed lustrem stał On – wspaniałe
ciało, kręcone włosy w lekkim nieładzie, bożyszcze milionów.
Harry Styles wydawać się mógł idealny. Przyglądałam się w
milczeniu jak zakłada czarne rurki pozwalając wspomnieniom na
chwilę zawładnąć moim umysłem. Poznaliśmy się półtora roku
temu na after party jednej z większych fet MTV. Od razu wiedziałam,
że będzie mój, zawsze dostawałam to czego pragnęłam.
Zamieszkaliśmy razem po pół roku ukradkowych randek i schadzek w
podrzędnych hotelach, wywołując tym samym „bum” we wszystkich
środkach masowego przekazu. Po dwunastu miesiącach wspólnego
dzielenia rachunków i łóżka nadal nie mogę stwierdzić, że Go
kocham. Darzę Go jakimiś ochłapami uczuć, mimo że zdradza mnie
przy każdej sposobności po czym wraca i bez wyrzutów sumienia
dotyka mnie jakbym była Jego najcenniejszym skarbem. Taki właśnie
jest Harry, ale i ja nie jestem idealna. Jesteśmy typową medialną
parą, kochaną przez paparazzich.
-Wychodzisz?-usiadłam na brzegu
wielkiego łóżka dając Mu do zrozumienia, że od dłuższego czasu
Go obserwuję. Przeczesał dłonią włosy i odrzucił niesforne loki
odrobinę na bok. -Skarbie- zbliżył się i złożył na moich
ustach delikatny pocałunek. Lubiłam Jego usta, były miękkie i
zawsze słodkie. Pchnął mnie lekko sprawiając, że moje ciało
opadło na brązową pościel. Dość mocno złapał moje nadgarstki,
a Jego usta musnęły szyję. Znał mnie już dość
dobrze, wiedział, że nic nie rozbudza we mnie ognia tak jak
pocałunki właśnie w tym miejscu. Moim ciałem targnęło
podniecenie w chwili, gdy zadzwonił telefon Styles'a. Odrobinę
pokracznie zszedł ze mnie wygładzając zieloną koszulę. -Nie
czekaj na mnie- schował swój Blackberry do kieszeni i wyszedł
zostawiając po sobie jedynie mrowienie na mojej skórze. Znałam ten
scenariusz. Wróci nad ranem odurzony alkoholem, pachnący tanimi,
damskimi perfumami i kładąc się przy moim boku wybełkoce jak
bardzo mnie kocha i jaką jestem piękną kobietą. Nie interesowałam
się tym gdzie i z kim się spotyka. Był przystojnym mężczyzną,
moim mężczyzną. Z jakąkolwiek kobietą sypiał zawsze wracał do
mnie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, uwielbiałam się sobie
przyglądać, gdy moja twarz była całkiem wolna od jakichkolwiek
kosmetyków. Odkręciłam wodę i weszłam do kabiny pozwalając aby
chłodny strumień wody obmył moje nagie ciało. Spędziłabym tak
najbliższe pół godziny, gdyby nie odezwał się mój telefon.
Niedbale owinęłam ręcznik wokół talii. „Fabric o północy?
XOXO”. Hannah była moją przyjaciółką, jedyną osobą, której
mogłam się zwierzyć z najgorszych lęków i największych
pragnień. Nie odpisałam, dobrze wiedziała, że nie przepuszczę
okazji pokazania się w najbardziej ekskluzywnym i kultowym klubie
Londynu. Czarna, obcisła sukienka z białymi wstawkami wydawała się
być idealną na ten wieczór. Sporo czasu poświęciłam na makijaż,
chciałam wyglądać perfekcyjnie w każdym calu. Kilka razy
spryskałam się ulubioną nutą zapachową. Spodziewałam się być
na Charterhouse jeszcze przed północą.
Bez zbędnych grzeczności otwarto
przede mną bramkę i po raz kolejny mogłam uśmiechnąć się
zjadliwie do tłumu próbującego dostać się do środka.
Przywitałam się z kilkoma znajomymi osobami, których imion nie
pamiętałam. Z daleka dostrzegłam kruczoczarne włosy Hannah, ku
mojemu zaskoczeniu prężyła się eksponując swoje wdzięki przed
Zayn'em Malikiem – przyjacielem Styles'a. Kilka kolejnych kroków
utwierdziło mnie w przekonaniu, że lepszą opcją było spędzenie
tego wieczoru na tarasie z butelką wina. Harry bez oporów,
namiętnie obdarzał pocałunkami rudowłosą kobietę. Po raz
pierwszy na własne oczy widziałam Go z inną. Wydawało mi się, że
cała ta scena jest jednym z tych gorszych snów, które miewałam
dość często. -Spójrz na mnie. Spójrz!- powtarzałam w myślach
niczym mantrę. -Spójrz sukinsynu!- poczułam satysfakcję, gdy Jego
wzrok zatrzymał się na mnie. Uśmiechnął się uroczo bawiąc się
lokami swojej towarzyszki. Jego dłoń zatrzymała się na Jej udzie.
Mój widok nie przeszkadzał Mu zajmować się tą zdzirowatą lalą.
Pewnie kręcąc biodrami ruszyłam przed siebie. Nachyliłam się nad
Styles'em całkowicie ignorując Jego uroczą partnerkę. -Mógłbyś
być odrobinę bardziej dyskretny- prawie zamruczałam. Tym razem
Jego uśmiech na mnie nie zadziałał. -Nie chcę Cię więcej
widzieć w moim mieszkaniu.- pocałowałam słodko Jego gładki
policzek wprawiając w zakłopotanie rudowłosą. Uśmiech na mojej
twarzy był na tyle wymuszony, że zaczynał sprawiać ból.
Noc była ciepła, założyłam zwiewną
koszulę nocną, tę którą On lubił najbardziej. Odurzona
alkoholem zamknęłam oczy wiedząc, że rano zastanę Go obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz