W nozdrza uderzył mnie zapach
alkoholu, jednak nie to skłoniło mnie do otwarcia oczu. Leżał
wtulony w moje plecy, Jego dłoń spoczywała na moim nagim brzuchu.
Ta sama, która wczorajszej nocy błądziła po ciele rudowłosej
kobiety. Delikatnie wyswobodziłam się z Jego objęć. Otworzyłam
okno balkonowe, na tarasie stała otwarta butelka wina. Pociągnęłam
kilka łyków czując jak po moim organiźmie rozlewa się wybawcza
fala ciepła. Wróciłam do środka i usiadłam na skraju łóżka,
dłoń wplotłam w niesforne loki mojego mężczyzny. Nie po raz
pierwszy kazałam Mu nie wracać, wyrzucałam Go ze swojego życia
tymczasem On wracał niczym bumerang. -Mój słodki Harry-
uśmiechnęłam się napawając widokiem Jego umięśnionego torsu.
Dziś wieczór mieliśmy zaplanowaną imprezę charytatywną, której
przewodzili chłopcy z One Direction. Błękitna suknia od Mary Quant
wisiała w salonie czekając na swoją premierę.
Śniadanie postanowiłam zjeść sama,
trzymając się ścisłej diety zdecydowałam się na otręby i sok z
marchwi. Usłyszałam kroki, gdy wsadzałam naczynia do zmywarki.
Obudził się, czułam Jego wzrok na swoim plecach, za chwilę ciepłe
dłonie na talii, usta na ramionach. Odchyliłam głowę do tyłu
napawając się dotykiem Harrego. Był tak delikatny, z każdym Jego
dotykiem ciśnienie mojego ciała podnosiło się do maksimum.
Odwróciłam się i wpiłam w Jego usta, pragnęłam zaznaczyć, że
należy i zawsze będzie należeć tylko do mnie. -Mogę liczyć na
kawę?- musnął nosem mój policzek i zajął miejsce na wysokim
barowym krześle. Podsunęłam Mu kubek z gorącym espresso, sama
sięgnęłam po przygotowanego chwilę wcześniej drinka z dość
sporą ilością czystej wódki. -Nie za wcześnie na alkohol?- Jego
zielone tęczówki zatrzymały się na mojej twarzy przewiercając
mnie na wylot. -Nie za późno na powrót do domu?- odbiłam
piłeczkę, a On jedynie uśmiechnął się uroczo pozwalając mi
delektować się znanym i lubianym „Sex on the beach”. Tak
wyglądał prawie każdy wspólny poranek – całkowita cisza
przerywana od czasu do czasu luźną uwagą czy pytaniem. Cóż,
muszę przyznać, że wystarczy mi sam Jego widok. -Wezmę prysznic-
nie musiał mnie o tym informować, doskonale wiedziałam, że zaraz
po wykonaniu podstawowych porannych czynności wsiądzie do swojego
czerwonego Jaguara i spędzi kilka godzin na załatwianiu prywatnych,
ważnych spraw. Ja natomiast odwiedzę kosmetyczkę i fryzjera,
dzisiejszy wieczór wymaga ode mnie wiele czasu spędzonego na
przygotowaniach.
Delikatnie mówiąc nie przepadam za
kolegami Styles'a. Przypominają bandę rozwydrzonych dzieciaków, a
On sam traci przy nich swój męski urok. Najgorszym wydaje się być
Louis Tomlinson, zero klasy, styl klauna cyrkowego, odzywki
całkowicie nie na miejscu. To On jest najlepszym przyjacielem Hazzy.
Mój grecki bóg, ubrany w czarny, dopasowany garnitur omiatał
wzrokiem salę. Zbliżyłam się i chwyciłam Jego dłoń pozwalając
fotografom na kilka upamiętniających nasze szczęście zdjęć.
-Ładnie wyglądasz- głos Tomlinsona wydawał mi się być bardzo
odległym. -Dziękuję, Ty natomiast chyba zapomniałeś się
przebrać- miał na sobie spodnie w kolorze czerwonym i białą,
naturalnie wymiętą koszulę. Uśmiechnął się zadziornie
puszczając moją uwagę mimo uszu. Z tacy przechodzącego obok
kelnera zabrałam kolejny kieliszek szampana. -Nie pij więcej- Harry
nie martwił się o moje jutrzejsze samopoczucie, nie chciał, żeby
Jego ukochana wywołała skandal. Jasne, być może nadużywałam
alkoholu, ale nie miałam z tym problemu. -Nie martw się, wieczorem
będziesz mógł się mną zająć- pozostawiłam na Jego szyji
ciepły oddech. W głowie zaczęło mi lekko szumieć, na chwilę
zapomniałam, że sala bankietowa hotelu Hilton nie jest jednym z
modnych klubów. Odnalazłam wzrokiem Zayn'a i odważnie podeszłam
bliżej, zawieszając się na Jego ramieniu. - Chodźmy- szepnęłam
Mu do ucha bawiąc się guzikiem Jego czarnej koszuli. -Uspokój się-
zamaszystym ruchem ręki odsunął mnie posyłając śliczny uśmiech
organizatorce całej tej nudnej imprezy. -Spójrz, wszyscy są
zajęci- zawsze udawało mi się Go zachęcić, bez względu na czas
i miejsce w którym się znajdowaliśmy. Dobrze myślicie, sypiałam
z Zayn'em jeszcze zanim zamieszkałam z Harrym. Był całkowitym
przeciwieństwem Hazzy, zadziorny i cholernie seksowny z tą całą
otoczką niegrzecznego chłopca. -Nie daj się prosić- pozwoliłam
sobie zjechać dłonią niżej. Zatrzymał ją odrzucając w bok.
-Jesteś zdrowo popieprzona- syknął i ku mojemu zdziwieniu zostawił
samą wdając się w rozmowę ze stojącym nieopodal Horanem. Niech
Cię szlag Malik. -Jeszcze chwila i będzie trzeba Cię stąd
wynieść- Louis zabrał mój pusty kieliszek i odłożył na stolik
obok. -Zatroszcz się o siebie Lou- podążałam wzrokiem za
kelnerem, ściślej mówiąc za tacą, na której prezentowały się
pełne kieliszki musującego napoju. -Harry jest na Ciebie odrobinę
wściekły- kącik moich krwisto czerwonych ust uniósł się ku
górze. -Nie martw się, ktoś na pewno Go pocieszy- szczerze,
dzisiejszy wieczór pragnęłam spędzić z Malikiem, więc Styles
mógłby znaleźć sobie towarzystwo, co byłoby mi jak najbardziej
na rękę. Błysk fleszy zmusił mnie do zapozowania przy
Tomlinson'ie. Objął mnie delikatnie w pasie posyłając fotografom
swój wyuczony uśmiech. -Nie przyzwyczajaj się- minęłam Go
kierując się ponownie w stronę Zayn'a. Nigdy mi nie odmawia,
dzisiejszego wieczoru nie będzie wyjątku. -Nie daj się prosić-
nie wzbudzając podejrzeń pomachałam do Hazzy racząc Go jednym ze
swoich najsłodszych uśmiechów. -Spotkajmy się za godzinę na
parkingu- przelotnie dotknął mojego ramienia. Był kumplem
mężczyzny z którym żyłam co dodatkowo podkręcało atmosferę
między nami. -Kochanie- Harry dość brutalnie przyciągnął mnie
do siebie. -Po bankiecie wybieram się z Loui'm na drinka. Masz
ochotę do nas dołączyć?- jak zwykle szarmancki i te Jego maniery.
Położyłam dłoń na Jego policzku, wyczuwałam już lekki zarost.
-Jestem zmęczona. Zaczekam na Ciebie w łóżku- w miejscu, w którym
jeszcze przed chwilą trzymałam dłoń pozostawiłam krótki
pocałunek.
Przed hotelem kłębiły się tłumy,
podstawianie przez parkingowych samochody tamowały odrobinę ruch.
Nikt nie miał prawa zwrócić uwagi na to, że zamiast Harrego
Styles'a do mojej limuzyny wsiada Zayn Malik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz